piątek, 6 lipca 2012

2 miesiące i 10 dni...do dziś..

    Kiedyś muszę o tym tutaj napisać. Kiedyś muszę opowiedzieć wam czemu pisze wiersze, czemu, niby, jestem doroślejsza. No więc to było tak:
    Miałam 9lat kiedy moja mama zachorowała na raka. Glejak wielopostaciowy, jakkolwiek to brzmi to jest to straszne..Okres choroby to była męka, męka nad wszystkim wkoło. Były wakacje, miałam więcej czasu na bycie z mamą..wszystko toczyło się innym biegiem, wszystko było jakieś takie szybsze. Każdy starał się o to co będzie jutro. Ale już po kilkunastu dniach było coraz to gorzej. Coraz gorzej wszystko wyglądało i toczyło się. Zawsze jakieś komplikacje, zawsze jakieś ale. A potem tylko te dwa miesiące i dziesięć dni..potem tylko odejście. Potem płacz, żal, żałoba, pytania dlaczego..po co..Miałam 9lat ale nie byłam wtedy taka dziecinna, byłam, tak mi się wydawało, dorosła. Dostosowywana do danej sytuacji, do czasu w którym się jest, do ludzi..tak było. potem tylko pytanie: Co ze mną? Mam dwie siostry i dwóch braci. Ale czy oni mogą mnie mieć? Czy mogą..? kilka miesięcy, sądy, kurator do dziś i jestem z siostrą. Z tą najbliższą i moją..Mimo tego, że ma swoją rodzinę, męża synka, to ma mnie- osobę dodatkową, którą traktuje jak córkę, ale też jako siostrę. Dwa w jednym. Kocham Cię.
     Teraz mam 14 lat, szkołę, przyjaciół (takich i takich), swoje zainteresowania i cechy. Mimo tego, że teraz wszystko oprócz mojej choroby i stresu, jest takie jak życie innych nastolatek, sama sobie wydaję się inna- dojrzalsza.
     Czasem czuję się naprawdę dobrze, a czasem nie mogę uwierzyć, że odeszła. Wtedy tak bardzo pragnę, by wróciła, że żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić. Jestem przekonana, ze niekiedy wydaję Ci się, że rodzice tylko rujnują Ci życie. Ale uwierz mi, bez nich jest naprawdę ciężko. Ja nie mam ani Mamy ani Taty więc wiem..A czasami chciałabym żeby mi tak troszkę ,,porujnowali'' życie. Lecz choroby a szczególnie rak Mamy mi przeszkodził.
     Rak to jedyne słowo, którego, mimo upływu lat i obeznania z chorobą, nie potrafię wypowiedzieć bez płaczu. Mam tylko nadzieję, że moje dzieci lub osoby, które będę kochać w przyszłości, nigdy nie doświadczą bólu, jaki stał się moim udziałem. Wielu ludzi wygrywa z rakiem, i bardzo bym chciała aby tak było, ale moja Mama nie miała tego szczęścia..
       Opowiadam tę historię nie po to, by wzbudzić współczucie, ale dlatego, że jest to ważna lekcja, której się nauczyłam. Jeśli zdarzy ci się coś, co twoim zdaniem nie jest właściwe lub jest po prostu szokujące i trudne, od razu komuś o tym powiedz. To jedyna rzecz, która Ci pomoże, a twoje życie stanie się spokojniejsze. Pamiętasz jak kiedyś przeżywałaś koszmary kiedy zamykałaś oczy? A pamiętasz kiedy po krzyku ze snu przychodziła Mama, uspakajała i mówiła to tylko sen, a ty mogłaś spać spokojnie? Rób tak z każdym swoim problemem, opowiadaj go zaufanej osobie, a będzie spokojniej. Ja tylko żałuję, że nie robiłam tego wcześniej.
                                                                                     Ola<3                                                                                    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz